Nie bądź grzeczną.

Nie warto być grzeczną. Grzeczność to milczenie. Ból głowy. Płacz w toalecie. Spleśniała bułka rzucona Tobie w przypływie dobrego humoru (co nazywa się dobroczynnością) zamiast kanapki z masłem, sałatą, pomidorem i serem, którą możesz sobie sama kupić.

Nie warto być grzeczną. Umówmy się. To się nie opłaca. Tobie to się nie opłaca. Nie opłaca się być skazaną na czyjąś łaskę, na dobry humor, na dobrą pogodę i fengshui. Nie opłaca się liczyć, że ktoś coś zrobi w przypływie dobrych uczuć. Nie opłaca się liczyć na nagrodę, kiedy nie zna się zasad gry. Nie opłaca się czekać na czekoladki, kiedy nie ma się co jeść na co dzień.

To się nie opłaca. Nie opłaca się Tobie, ale nie opłaca się też mi. Nie opłaca się Magdzie, Karolinie, Paulinie i Edycie. Nie opłaca się Ance liczyć na podwyżkę, kiedy na podwyżkę liczy też Marta. A w przypływie łaski podwyżkę może dostać Ewelina, bo była grzeczna. Tylko ona jedna. Ona jedna będzie miała lepiej, kupi sobie coś więcej, ale jak możesz Ewelino spojrzeć w oczy Ance czy Marcie? Zostałaś wybrana, nagrodzona, zaciągnięto za Ciebie dług wdzięczności, przeciągnięto Cię na stronę, która nie jest Twoją stroną, wyciągnięto Cię z rzeki i wsadzono do akwarium, jesteś wabikiem na Paulinę i Karolinę, chodźcie, w akwarium jest super! Tylko widzisz, jesteś tutaj sama, nie-w-rzece i nie-w-jeziorze, w akwarium, gdzieś między. Może sobie kiedyś kupisz większe akwarium, ale co z tego, skoro będziesz tam sama?

Widzisz, jest Edyta i Magda i one też nie chcą być grzeczne. Czy Ty już też? Zapraszamy, jest nas więcej. Widzisz, mamy napalm, mamy tykające bomby i koktajle Mołotowa, możemy podpalić ziemię, możemy ugryźć rękę, która nam wydziela przysmaki, możemy w ciemnym zaułku złoić tyłki tym, którzy bez naszej zgody łapią nas za tyłki. Ale widzisz, nie robimy tego. Nie ma w dzisiejszej gazecie newsa dnia „wściekłe kobiety zarzynają mężczyzn”,  „zbuntowani pracownicy podpalili fabrykę”, „tajemniczy sprawcy zatruli wodę w Wilanowie”,  nie ma reporterów i nas w kominiarkach. Bo widzisz, przemyślałyśmy to. Poszłyśmy do naszych matek, babek i biblioteki po rozum do głowy. Nie chcemy podpalić świata, bo co wyrośnie na spalonej ziemi? Nie chcemy zabijać ludzi, bo jak morderczynie mogą wychowywać dzieci tych, których zabiły? Nie chcemy burzyć domów, bo gdzie będziemy mieszkać? Nie. Jest bardzo prawdopodobne, że kto stosuje przemoc zginie od przemocy, a kto po innych spodziewa się najgorszego, najgorsze dostanie w zamian. Jak mam być zatem niegrzeczną, jeśli nie stosuję przemocy? Jak mam być niegrzeczną, jeśli nie dam oprawcy w twarz? Jak mam być nieposłuszną i nie podpalać ziemi? Czym mam walczyć, jeśli nie nożem, jeśli nie karabinem, jeśli nie kijem? Empatią. i Miłością. Empatią walczymy nie tylko za siebie. Nie tylko za swoje problemy. Empatią walczymy za Katarzynę, za Elżbietę, za Ewelinę. Miłością walczymy dla Róży, dla Justyny, dla Twoich dzieci, dla mojej siostry. Empatią widzimy więcej niż własne mieszkanie, podwórko czy buty. Miłością odpowiadamy na mandaty. Na więzienia. Na kamienie rzucane w okna. Nie znaczy to, że oddajemy się bezwolnie, że nagie czekamy na śmierć. Nie. Mamy godność. Mamy szacunek. Znamy swoją wartość w obliczu drzew. Potrafimy postawić granicę. Potrafimy powiedzieć “nie”.

 

Nie chcemy wygrać w tej grze, bo wygrana jest nietrwała. Dzisiaj zwycięzcami są ci, jutro tamci, za miesiąc może my. Żeby utrzymać zwycięstwo trzeba być lepszym niż przeciwnik, zwiększyć przewagę, być bardziej, mocniej, lepiej: więcej przemocy, więcej dynamiki, więcej pieniędzy, większy mur, większe zasieki, więcej pogardy. Przegraliśmy? To nic, za dwa, trzy lata znów wygramy, odegramy się, zbudujemy większe mury, większe zasieki. Tak jest sprawiedliwie. Tak mówili ojcowie. Tylko widzisz, babki nasze powiedziały coś innego. Nasze babki powiedziały: ta gra sama w sobie jest niesprawiedliwa. Ta gra nagradza wygranych, ale przegranych miesza z błotem, a w większości jest tak, że to my jesteśmy mieszane z błotem. To nas się kopie, nam się płaci mniej, wyśmiewa, przegania, nazywa wariatkami i odmawia godności. Ta gra pełna przemocy nie jest naszą grą, my w tej grze jesteśmy nie przeciwnikiem, a piłką. Nie wicemistrzem świata, a pionkiem. Dyskiem. Oszczepem. Wodą w basenie. Nie będziemy strzelać goli przeciwnikowi. Nie będziemy mierzyć w milimetrach, kto dalej skoczył. To dla nas nie ma znaczenia. Nie chcemy wygrać w tej grze, bo nie chcemy w niej przegrać wszystkiego, co mamy, a mamy naprawdę niewiele. Zbyt duże ryzyko. Nie chcemy wygrać w tej grze, tylko zmienić jej reguły. Usunąć przemoc z wyposażenia drużyny. Poprzestawiać reguły tak, żebyśmy wszyscy zmieścili się na boisku. Rozstawić stół, przy którym będziemy wspólnie jeść i przy którym będziemy słuchać się nawzajem. Opowieści naszych zbolałych ciał. Opowieści głodu naszych matek i śmiechu naszych dzieci. Opowieści, z których utkamy naszą pieśń, pieśń wszystkich ludzi, którą zaniesiemy pod dach nieba. Wiem, może powiesz, że to już nie będzie ta sama gra. Że to już nie będą te same emocje. Że to już nie będzie to samo. Że co to za gra, gdzie nie ma zwycięzcy. Może i tak. Ale kiedy nie ma przegranych, wszyscy jesteśmy zwycięzcami.

Leave a comment